Oglądając Cassablancę na zawodach, zdałam sobie sprawę, jaką cudowną byłaby matką dla przyszłego championa. Myśl ta była tak silna, że bez większego zastanowienia, tuż po zawodach, pognałam do Ruski pytając się, kiedy sezon hodowlany, szczęśliwy traf chciał, żeby ten czas nadszedł niebawem. Miałam całe dwa miesiące na zastanawianie się, kto powinien być ojcem. W końcu doszłam do wniosku, że jeżeli chcę, by potomek chodził WKKW, ojciec też mógłby mieć coś z tą dyscypliną wspólnego. Tak też wybrałam ogiera The Key, przyjaznego kasztanka, idealnie nadającego się na ojca. Wystarczyło podpisać parę druczków i przelać sumę, po czym pozostało już tylko czekanie.
Klacz bardzo nas nastraszyła, rodząc tydzień po terminie, jednak wszystko przebiegło zgodnie z planem, a czuwający tuż obok weterynarz nie miał za dużo do roboty. Gdy moim oczom ukazał się cudny, bułany hanowerek, z przeuroczą odmianą na głowie, zaniemówiłam. Wiedziałam, że będzie cudnym koniem.
Mały rósł jak na drożdżach, a ja starałam się jak najczęściej jeździć do siostry, by móc spędzać z konikiem czas. Cassablanca nie należała do wyrozumiałych matek, a malutki Argo był dość nieufny, jednak cierpliwość jaką im obu ofiarowałam, zaowocowała kilkakrotnie, przynajmniej w sytuacji ogiera, bo czujna matka nie miała zamiaru oddawać tak łatwo swojego dziecka. Młody dawał się głaskać przeze mnie i kilku zaufanych ludzi w Stark Stable, i nikomu więcej. Na pieszczoty czy obecność innych reagował agresywnie. Sprowadzanie go na padok było przyjemne, dziarsko podążał za Cassie, jednak przyprowadzenie go z powrotem, tu był już problem. Nie ma jednak rzeczy, której nie da się załatwić.
Gdy koń podrósł trafił do nas, oprócz mnie nikogo w tej stajni nie znał, na dodatek przyszło mu się zmierzyć z nowym klimatem gorącej Australii, no nie był zachwycony. Pierwsze dwa, trzy tygodnie słabo jadł, nie dawał do siebie nikomu podejść, opierał się każdemu, nawet mnie. Jednak dzięki naturalnym metodą powoli się aklimatyzował, choć do tych wszystkich zebranych wokół niego obcych nadal był nieufny.
Zajeżdżanie go nie należało do zadań najprostszych, ani najprzyjemniejszych dla mojego ciała, jak i innych pracowników. O ile po trochę dłuższej pracy z siodłem i popręgiem Champagne się przyzwyczaił, tak wędzidła zaakceptować nie chciał, a gdy to się udało, niewyobrażalnym było dla niego worzenie człowieka na grzbiecie. Całe szczęście wszystko przychodzi z czasem i siniakami, w końcu można było na niego siadać.
Jest to koń wyjątkowo nieufny, agresywny i narowisty, bez kija nie podchodź. Jest kilka osób, które uwielbia mieć w swoim towarzystwie, to samo z końmi, jednak cała reszta mogłaby iść dla niego w cholerę, i nie boi się tego pokazywać. Siodłanie go może być koszmarem, to wszystko zależne jest od jego humoru, który dość często podpowiada mu "opieraj się". Na padok wypuszczany jest albo sam, albo z malutką grupką koni, która może czuć się w jego otoczeniu bezpieczna.
Z przyczepką dużych problemów nie ma, jeżeli chodzi o samo spędzanie w niej czasu. Gorzej z wprowadzaniem, przy którym zapiera się tak, jak mało który kopytny i potrzeba kilku osób, by go zaciągnąć, z kolei przy wychodzeniu wypada jak burza, i już kilka razy się zdarzyło, że przetarzał prowadzącego.
- Skoki - Choć zdawało się, że po matce będzie skakał jak marzenie, nie do końca się to sprawdziło. Nie skacze on GP, bo poszedł w kierunku WKKW, tak jak chcieliśmy, i nie ma idealnej techniki skoku, a tego chcieliśmy uniknąć, jednak koń się stara i wkłada w tę dyscyplinę dużo serca. Jest bardzo dynamicznym koniem, preferującym szybki a zarazem dokładny przejazd. Ładnie się składa, jednak nie ma ustalonej techniki skoku do końca, raz podwija nogi pod siebie, raz przed siebie, jakby nad tym nie panując i wiemy, ze trzeba nad tym popracować. Mimo to koń jest sprężysty i dysponuje silnym wybiciem oraz dobrym okiem, dzięki czemu świetnie się sprawdza w tej dyscyplinie.
- Cross - Jak już mówiłam to bardzo dynamiczny koń, a jeszcze szybszy staje się w crossie, gdzie naprawdę może rozwinąć skrzydła. Należy do tych odważnych, więc żadna nowa przeszkoda nie stwarza dla niego zbyt dużego problemu. Dodatkowo silne wybicie ułatwia mu sprawę, a dzięki mocnym nogom nie straszna mu jest przeprawa przez wodę w galopie. Raczej trzyma niezły kontakt z jeźdźcem podczas przejazdu, jednak zdarzają się sytuację, gdy trzeba go mocniej szarpnąć.
- Ujeżdżenie - To dyscyplina w której prezentuje się najlepiej, mimo tego, że nie jest najmiększym koniem na pysku, to bardzo przepuszczalny skarb. Trzyma świetną równowagę, pięknie prezentuje się w wszelakich chodach wyciągniętych, ciągach i innych tego typu, ma sprężyste, obszerne chody. Mimo tego, że jest to ogier do przodu, daje się bez problemu przytrzymać. Szybko uczy się nowych elementów a jego talent zachwyca sędziów.
- Pokazy - Koń, który pięknie się prezentuje, co tu więcej mówić. Pokazuje się od najlepszej strony, jego chody, jego postawa, jego sprężystość, podpija serca jurorów. Całkiem nieźle pracuje z ręki, ale bywają momenty, kiedy się szarpnie lub coś mu się nie spodoba. Lek? Dobry prowadzący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz