Ariana dla WS | Blogger | X X

sobota, 12 września 2015

Opis Apple Fresh

Historia tej klaczy zaczyna się jak każda inna, chcieliśmy mieć kolejnego konia, silnego, mądrego, zdolnego, z pięknym pochodzeniem, i oczywiście miłego. Czego chcieć więcej? Prawie od razu zdecydowaliśmy, że ojcem naszego nowego skarbu będzie *Cappuccino, który działa u nas już od jakiegoś czasu i pokazuje na co go stać. Z wyborem matki było trudniej, postanowiliśmy sięgnąć do innych stajni, tak też przeglądaliśmy różne oferty, dokumenty koni, wyniki zawodów. Z pośród naszych kandydatek wyróżniała się malutka, lecz urocza *Avalanche, która mogła zdusić choć trochę charakterek *Cina. Wypełniliśmy odpowiednie druczki, sprowadziliśmy naszego gniadego do klaczki i tak się zaczęło.
Mieliśmy obawy co do porodu tej kasztanowatej klaczy, ponieważ dawno nie miała źrebaka, pocieszało nas jednak to, że trzy razy już rodziła. Interwencja weterynarza nie była potrzebna i po naszych oczekiwaniach na świecie pojawiła się piękna gniada klaczka. Rozejrzała się ciekawsko po czym wstała i na chwiejnych nóżkach zbadała ten jakże rozległy teren boksu. Przez chwilę przyglądała się i nam, co to za dziwne stworzonka na dwóch nogach? Nie wyczuwając zagrożenia przeszło do dalszego badania pod czujnym okiem matki.
Klacz reprezentuje naprawdę piękny rodowód. W pierwszej linii nasz ujeżdżeni owy ogier *Cappuccino, który już pokazał na co go stać i nadal zdobywa kolejne osiągnięcia sportowe, goniąc w ich ilości *Norway’a CS. Matką naszej małej jest *Avalanche, cudowna i utalentowana klacz do WKKW, która wiele osiągnęła, i, jakby nie patrzeć, nadal osiąga pnąc się do góry po drabinie sławy. W rodowodzie gniadej dwa razy możemy napotkać na niesamowitą klacz *Quantę Su, pojawiają się takie konie jak *LuiGrand, *Hoffe, fantastyczna WKKW’wistka *Illuvia, *Salinero i wiele innych fantastycznych koni.
W wczesnych okresach życia tej małej, starałam się jak najczęściej z nią przebywać. Jeździłam na weekend do Summer Berry gdzie spędzałam z klaczką dużo czasu. Avalanche nie miała problemu z tym, że byłam blisko jej źrebaka, przyjaźnie nastawiona pozwalała głaskać malucha, jak i samą siebie. Na padok obydwie szły spokojnie, i, choć w oczach gniadej była wielka ekscytacja, nie wyrywała się do przodu, tym samym zachowując zdrowy rozsądek. Lubiła biegać po padoku, mogła spędzić na nim mnóstwo czasu hasając w każdą możliwą stronę. Wchodziłam wtedy i goniłam się razem z nią, a Avalanche przyglądała się nam, spokojnie żując trawę.
W późniejszym okresie, gdy wreszcie mogłam zabrać małą do siebie, nastał okres zaaklimatyzowania się. Na początku gniada wyraźnie tęskniła i nie czuła się komfortowo w boksie bez swojej rodzicielki, lecz wiedząc, że ma, wręcz na zawołanie, mnie, uspokoiła się a po krótkim czasie bardzo polubiła naszą stajnię. Na padoku już nie tylko się ganiałyśmy, co jakby nie patrzeć jeszcze bardziej wzmocniło moją kondycję, ustawiałam drążki, lub minimalnej wielkości przeszkody i naprowadzałam na nie klacz. Uwielbiała ćwiczyć, to było pewne, uwielbiała skakać, choć początki były dla niej trochę trudne, szybko to załapała. Tak samo z pierwszym ćwiczeniem kroków na ujeżdżalnie. Powtarzała z zapałem każdy mój ruch, oraz przyglądała się z zainteresowaniem moim nogom, gdy danego kroku nie mogła wykonać.
Zajeżdżanie u niej było raczej miłym i bezproblemowym okresem życia. Siodło niosło dla niej co prawda pewien dyskomfort, więc przed siodłaniem przeprowadzaliśmy join up, by lepiej się poczuła. Wędzidło w pysku także nie było jej życiowym marzeniem, lecz szybko się z nim oswoiła. Jeździec na grzbiecie nie stanowił traumatycznego przeżycia, przy którym trzeba się rzucać jak opętana na wszystkie boki, na początku trochę pobrykała, po czym uspokoiła się. Nauka kroków, a raczej przeniesienie ich pod siodło także nie stanowiło wielkiego wyzwania, klacz uwielbia się uczyć.
Jest to naprawdę słodziutki konik, kochana, miła, wyrozumiała dla młodych jeźdźców, tak, jeżeli chodzi o jej zachowanie wobec ludzi, jest nienaganna. Co prawda to prawda, może nie lubi jak zupełnie obcy jej człowiek pcha się na jej grzbiet bez wcześniejszego zapoznania i w gorsze dni może trochę pobrykać, co nie zmienia faktu, że to naprawdę miły koń, który został stworzony by kochać człowieka. Lubi jak się na nią zwraca uwagę, kocha pieszczoty, nie ma dla niej większej uciechy niż podrapanie za uchem… no… może oprócz marchewki, bo marchewka to świętość, to styl życia, to wszystko, dla czego warto się budzić. Tak właśnie nasza mała postrzega ten pomarańczowy przysmak.
Jej zachowanie co do innych koni można porównać do zachowania *Charlotte. Koń jej może na zadzie usiąść a ona co najwyżej delikatnie położy uszy i postara się odejść. Nie rwie się do bójek z innymi końmi, nie atakuje, nie jest agresywna. Naprawdę słodka i urocza klacz, która uwielbia przebywać z pobratymcami na pastwisku jak i podczas treningu. Najczęściej umieszczamy ją z Queen of Persią, gdyż gniadka dodaje odwagi Queen.
Na treningu zachowuje się nienagannie, jest skupiona, bardzo się stara i wykazuje wszelkie chęci do współpracy z jeźdźcem. Nawet błędy lub raz na ruski rok zdarzająca się u niej zrzutka jeźdźca są po prostu słodkie i urocze w jej wykonaniu. Uwielbia ćwiczyć, uwielbia się uczyć, ona tego po prostu potrzebuje. Jeżeli nie ma nowych zadań zaczyna się najzwyczajniej w świecie nudzić.

Na zawodach nie odczuwa presji, jest stworzona by brać w nich udział. Jazda przyczepką nie jest dla niej niczym strasznym, co najwyżej nudnym, kto by chciał tak stać i stać i stać. Na pewno nie ona. Gdy wyprowadzamy ją z przyczepki pierwsze co odstawia to kilka harców, radosna, że wydostała się z tego okropnie nudnego miejsca. A potem przychodzi skupienie, chce zadowolić swojego jeźdźca, chce wygrać. Na rozprężalni nie ma problemów, konie mogą swobodnie koło niej chodzić, i, chociaż ich nie zna, raczej nic im nie zrobi, gdy jakiś delikwent postanowi zahaczyć swoją głową o jej zad.
SKOKI
Jej pasja. Od małego uwielbiała wzbijać się w powietrze i lecieć nad drągami jak najwyżej umie. Nie sprawiają jej trudności przeszkody dla większości koni po prostu straszne. Gdy jest na torze przeszkód, to jest ten jeden jedyny raz, gdy ignoruje jeźdźca, jedyne co może wziąć pod uwagę to na jaką przeszkodę ma w danym momencie najechać. Nakręca się w stu procentach i rusza pełnym pędem skupiona by oddać jak najlepsze skoki. Ma mocny, dobrze zbudowany zad, co ułatwia jej wysokie wybicia. Nie ma dla niej w skokach rzeczy niemożliwych.

CROSS
Włącza się ponownie jej współpracująca natura, to co prawda też skoki, ale wie, że w terenie lepiej posłuchać się mądrego jeźdźca niż zrobić sobie krzywdę. Jedzie zawsze bardzo szybko, by mieć dobry czas, a jednocześnie współpracuje z jeźdźcem, wie dzięki temu kiedy najlepsza pora na wybicie się. Na początku miała problemu z dziuplą i skokami do wody, ale po kilku ćwiczeniach udowadniających, że to ją nie zje, jeszcze bardziej przyśpiesza przy tych przeszkodach i bez problemu skacze.

UJEŻDŻENIE
Współpraca z jeźdźcem to tutaj dla niej podstawa. Jeźdźca się słucha bo wie, że jeździec wie co teraz powinno nastąpić a co za chwilę. A ona sama stara się jak najlepiej wykonać ruch, o który ją poproszono. Po *Cappuccinie odziedziczyła naprawdę świetną akcję, którą prezentuje na każdych możliwych zawodach. Ma płynny chód, stawia bardzo eleganckie, dobrze wywarzone kroki i całe jej ciało pochłania ujeżdżenie, aż miło się na nią patrzy gdy w tym transie sunie przez czworobok reagując na najdrobniejszy sygnał.

POKAZY
Ma śliczną budowę, delikatny ruch, dobrze się czuje prezentując się przed sędziami, nadaje się do pokazów idealnie. Na dodatek jest niezwykle urocza. Z budowy odziedziczyła najlepsze cechy *Cappuccina i *Avalanche, dzięki czemu na każdym takim występie prezentuje się nienagannie.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz